niedziela, 4 listopada 2012

Wyprawa

Tup, tup... tup przed siebie. Byle do celu, byle dotrzeć. Światła latarni rozjaśniają mrok, zewsząd słychać charczenie silników, świst ludzkiego natłoku. Do prymarnej przystani daleko, a przybrzeżne porty zachęcają, nakłaniają by i przy nich się zatrzymać. Przystajemy więc. Spotykamy się z czymś zupełnie odmiennym niż na zewnątrz. Blask reflektorów, niesynchroniczne ruchy, zjawisko pozbawione elementów natury. Ciężko przycumować tam na dłużej. Udajemy się dalej. Przyśpieszamy. Chcemy dotrzeć głównego punktu. Wreszcie się udaje. I znów światła, ludzie, nieład, chaos. Oby szybciej i... na powrót. Już bez przystanku. Do domu, do miejsca względnego spokoju, do choć trochę kontrolowanej rzeczywistości.

373

czwartek, 18 października 2012

Płacz Noworodka

Ono wie, ma powód do płaczu. Dopiero z czasem traci świadomość. Mija dzień za dniem, społeczeństwo oddziałuje nań coraz bardziej, aż w końcu dziecięcie prawie zapomina. Tragizm, w którym się znalazło odchodzi na drugi plan, istota zaczyna zajmować się codziennością, byleby nie pozwolić świadomości dojść do słowa. Lepiej nie widzieć, mieć ciemno przed oczyma. Jednak z głębi słychać pukanie stłumionego lęku... depresja, schizofrenia, inne choroby psychiczne - to tylko rezultat przegranej walki ze świadomością. Jednostka zaczyna stawiać czoła, a gdy już wie, że nie wygra, rozpaczliwie ucieka... i tak to się kończy. Raz za razem. A gdyby jej nie było...

373

czwartek, 11 października 2012

Jestem kopią

Od dawien dawna staram się być jak najbardziej sobą, czynić zgodnie ze swym pseudosumieniem, naturą i chęciami, nie zważając na ogólnoprzyjęte schematy. Tymczasem chodzę po świecie, obserwuję co dzieje się wokół i zbieram ogromy fragmentów wszelakich napotkanych osobowości. Robię przesiew, to co zostanie łączę do kupy i tak oto powstaję JA. Nie jestem w stanie świadomie zdecydować o tym jaki jestem, jaki chcę być. Nieświadomość wybiera co chce, bym chciał i podsuwa mi to pod nos na ozdobionej gównem tacy. A ja, głupi, wącham, cieszę się i biorę, myśląc że jestem oryginalny. Gówno byka! Jestem zależny. Wszyscy jesteśmy.

373

wtorek, 25 września 2012

Piec

"- Ja już wszystko dokładnie wiem, zobaczyłam okładkę, tym samym zapoznając się z dźwiękami wypływającymi z płyty i Ty już nie będziesz mną manipulował! Dokładnie znam wszystkie piosenki zeń. Wystarczy spojrzeć na zewnętrze, nie wgłębiać się i wszystko stanie się wiadome!" - rzekł Ziemianin.

No jasne! Nie ma sensu dyskutować, nie ma sensu się wgłębiać, nie ma sensu analizować, nie ma sensu rozmyślać. Ludzka psychika, filozofia i całe istnienie świata jest tak wielce wiadome, widoczne i pewne, że to istna bezmyślność i głupota zbierać owoce z morskich głębin, rozpatrując wszelkie możliwe warianty. Ten najlepszy i tak kryje się na wierzchu. Więc idźmy prostą drogą, czyńmy jak inni, pozwalajmy na bezkarne kopanie leżących i wzajemne bicie się po twarzach - bo tak trzeba. Wszelakie ziemskie schematy są najlepsze i najwłaściwsze. Nieistotne że za 20 lat będę już inne - wtedy tamte uznane zostaną za najbardziej optymalne... i znów ludzie będą mieć rację. Zawsze mają. Gdy Żyd wchodził do pieca, też miał. W końcu tak było trzeba...

373

sobota, 8 września 2012

Istota "zdrady"

Czy najgorsza zdrada ma miejsce wtedy, gdy nasz partner włoży członek w pochwę nieznajomej rywalki? A może większym złem jest uściśnięcie dłoni przełożonego i darzenie go sympatią? Czy związek rzeczywiście traci na wartości, gdy partnerzy żyją w dobrych, owocnych relacjach z innymi ludźmi? Ciekawią nas Wasze opinie, obserwacje, historie dotyczące szeroko rozumianego problemu zdrady. Podzielcie się nimi w komentarzach.

373


sobota, 1 września 2012

Sobotnie przemyślenia

Sobotni wieczór, a ja siedzę w domu. Powinienem być na imprezie, co nie? Zapewne byłbym, gdyż lubię różnorakie rozrywki, jednakże od jakiegoś czasu los próbuje nakopać mi do dupy. Nie powiem, parę ciosów dostałem, ale ciągle to ja jestem tym, który zadaje silniejsze uderzenia. Jeszcze nie wygrałem, dlatego mam się na baczności, zachowując otwarty umysł,. Do porażki zaś, również mi daleko, toteż nie mam jeszcze powodu do rozpaczy.

Dzisiaj zaznałem ciekawej obserwacji doświadczonej na sobie samym. Lubię tego rodzaju aranżacje. Robię za szczura zabiegowego, jednocześnie będąc głównym medyko-chemikiem. Ale do rzeczy... otóż z moich subiektywnych odczuć wynika, że jedzenie smakuje o wiele lepiej, gdy spożywa się je na zupełnie pusty żołądek, będąc wielce głodnym. Niewiele wczoraj zjadłem - kilka kromek chleba. Dziś było podobnie... przynajmniej do momentu, w którym nie zacząłem pochłaniać rosołu. Był wybitny! Epicki! Opłacało się pomęczyć (o ile to nie zbyt wielkie słowo) te kilkadziesiąt godzin, by później zaznać rozkoszy. Choć teraz znów dopada mnie głód i nie wiem - zjeść coś teraz tylko po to, by zadowolić żołądek czy później by dopieścić także emocje? Hmm... niełatwy wybór. Właśnie - wybór. To drugi (a może nawet i trzeci) problem, który chciałbym dzisiaj poruszyć. Zazwyczaj staram się patrzeć na życie ze strony naukowej, próbuję wszystko racjonalnie wyjaśnić. Tak było również tym razem. Wdałem się w minisprzeczkę dotyczącą tego, że tak naprawdę mamy minimalny wpływ na wybory, których dokonujemy. Twierdziłem (i robię to nadal), że dokonują się za nas i są uzależnione od naszych wcześniejszych doświadczeń, a może też i genów. Sądzę, że nieprawdą jest to, iż rzeczywiście samodzielnie decydujemy o naszych losach. Włada nami splot mających swoje uzasadnienie przypadków połączony z zaszczepionym w nas modelingiem. Z resztą kto wie, wcale nie zdziwiłbym się, gdyby przyszłość też już kiedyś miała miejsce, tylko zawirusowani populizmem, pochłonięci podporządkowaniem się mu lub rozkładaniem go na czynniki pierwsze, tak bardzo zajmujemy nasze umysły, że nie potrafią sobie przypomnieć naszych dalszych losów.

373

piątek, 31 sierpnia 2012

Siła motywacji

Mieliście kiedyś tak, że kompletnie nic Wam się nie chciało, a wszystko wokół zdawało się być zupełnie bez sensu? Wyobraźcie sobie, że budzicie się rano i ... i nic. Leżycie, myślicie, potem śpicie dalej i tak w kółko. A wszystko dlatego, że zniknął jeden malutki czynnik motywujący Was do działania. Życie wcześniej mające sens, teraz zdaje się go nie mieć. I albo znajdziecie resztki energii by ów czynnik odzyskać, ewentualnie zastąpić go innym albo też poddacie się i zemrzecie. Sam nie wiem, co jest lepsze. Aczkolwiek osobiście wolałbym tu pozostać. Przynajmniej do czasu, aż udowodnię, że mam rację. Chcę, by choć ona tu po mnie została...

373