niedziela, 4 listopada 2012

Wyprawa

Tup, tup... tup przed siebie. Byle do celu, byle dotrzeć. Światła latarni rozjaśniają mrok, zewsząd słychać charczenie silników, świst ludzkiego natłoku. Do prymarnej przystani daleko, a przybrzeżne porty zachęcają, nakłaniają by i przy nich się zatrzymać. Przystajemy więc. Spotykamy się z czymś zupełnie odmiennym niż na zewnątrz. Blask reflektorów, niesynchroniczne ruchy, zjawisko pozbawione elementów natury. Ciężko przycumować tam na dłużej. Udajemy się dalej. Przyśpieszamy. Chcemy dotrzeć głównego punktu. Wreszcie się udaje. I znów światła, ludzie, nieład, chaos. Oby szybciej i... na powrót. Już bez przystanku. Do domu, do miejsca względnego spokoju, do choć trochę kontrolowanej rzeczywistości.

373

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz